Siewca

Informacja pobrana z chcejezusa – Siewca

Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! (…)
Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny. (Mt 13,1-23).

Dom z jakiego wychodzi Jezus jest pełen dobrego ziarna. Wszędzie gdzie przebywa Bóg jest niebo. Z niego pochodzi wszelkie natchnienie, łaska, dotyk miłości i światło na każdy dzień. Jezus zasiada nad jeziorem zapewne po to aby zatrzymać się w samotności, spojrzeć na cichą i niezmąconą wodę. Nagle ten sielski widok znika wraz z wielkim tłumem, jaki przybył by słuchać Mistrza. Z brzegu, będąc w łodzi opowiada licznym słuchaczom historię o wyjątkowym ziarnie. Siewca wyszedł aby zgodnie z porą roku dokonać zasiewu. Jego działanie może wydać się nam nieracjonalne. Nasiona, jakie uzyskał ciężką pracą, teraz dość lekkomyślnie rzuca ze swej dłoni nie tylko w rolę. Znajdujemy je na pobliskiej ścieżce, pośród skał oraz wśród ciernistych krzewów. Wynika z tej opowieści zatem duża rozrzutność gospodarza, który miota ziarnem na lewo i prawo, tracąc większość. Co czwarte zaledwie na szansę wydać plon. Przenosząc tę przypowieść na grunt naszej codzienności należy podziwiać Boga, że czyni tak z miłości do nas. Bywamy bowiem bardzo trudnym gruntem dla Bożej miłości. Może dopiero na drugim brzegu życia zobaczymy ile ziarna mogło wzejść w nas znacznie owocniej niż w codzienności. Bóg nie przestaje w nas rzucać dobra, nie przestanie krzepić nas nadzieją, która może ostatecznie wzejść naszym nawróceniem, poprawą relacji i trudnej doli.
Zmniejszająca się gołym okiem liczba wiernych w kościołach, spadająca liczba dzieci i młodzieży, coraz rzadsze spotkania z miłosierdziem Boga w konfesjonałach to wynik tego że gleba naszych serc staje się coraz mniej przychylna na ten typ zasiewu, który wymaga cierpliwości i czasu. My nie lubimy czekać. Nie godzimy się na trudności i buntujemy się gdy napotykamy ograniczenia. Coraz częściej nie umiemy walczyć o to by Bóg nie został nam zabrany brutalnie z naszego życia. Przyzwyczailiśmy się do wiary wygodnej, bezkolizyjnej, takiej która nie postawi nas w obliczu niewygodnych pytań. A co byłoby gdyby Bóg nie wyszedł z domu? Gdyby każdego dnia nie ponawiał wobec nas tej samej czynności? Tę przypowieść Jezus zapewne rozszerzyłby znacznie patrząc na to jak człowiek się wyjaławia. Tak łatwo zaprosić do siebie wielu siewców chwastu, który zagłuszy nam skutecznie głos prawdy. Gdyby Jezus usiadł pośród nas nie ominąłby gruntu pośpiechu, egoizmu, tymczasowości, lenistwa, niepoukładanych pragnień, samowystarczalności i wielu innych. Jestem pewien że wraz za tym pokazałby nam jeszcze jedną prawdę. Bez względu na to jak trudno ziarnu będzie się przebić przez trudności naszych czasów, będzie ono blisko nas. Bóg da szansę każdemu z nas by to drobne ziarno mogło znaleźć właściwe sobie miejsce. Bóg nie boi się stracić. Bóg z miłości nie boi się czegoś oddać. To my mamy z tym problem, dlatego go tak często nie rozumiemy. Gdy najcenniejsze z ziaren Bóg rzucił na ziemię, nie wielu było ludzi, którzy zaczęli dzięki niemu wydawać plon. Mija dwa tysiące lat… 12,13,14. Lipca roku 2020… Bóg nie zdejmuje z siebie stroju cierpliwego rolnika. Mając przed sobą chustę wypełnioną swoim słowem rusza w świat. Taka jest siła tego ziarna które potrafi rodzić 30, 60 a nawet 100 nowych.
W tej opowieści jedynym zmarnowanym ziarnem jest to, które nie zostało rzucone.
Przemyśl dokładnie, jakie ziarno ma się dobrze w tobie. Przypatrz się co rośnie w twoim sercu. Gdy zbliżają się żniwa każdego dnia, spójrz jak wiele jest w tobie owoców, które nadają się do zjedzenia, które zapewnią ci przetrwanie. Czy z tego co wyrosło z twoich słów, decyzji, rozmów, ambicji i chęci dałoby się upiec chleb?
Bądź czujny! Oto siewca znowu wyjdzie siać… To ziarno otrzymasz również i ty. Co z nim uczynisz?

ks. Adam Kiermut