W stronę światła…

Informacja pobrana z chcejezusa – W stronę światła…

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie”. Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”. Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam”. Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

(Mt 25,1–13) 

Aby pojąć znaczenie historii opowiedzianej przez Jezusa zebranym, warto sięgnąć do pięknego poematu „O dzielnej niewiaście”. Ona w swej mądrości, jak zapisał autor, przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy: jej lampa wśród nocy nie gaśnie (Prz 31,17-18). Przypowieść Nauczyciela, dotyczy mądrego przejścia przez życie. Roztropna kobieta w Księgi Przysłów jest symbolem cierpliwego planowania, właściwych wyborów i rozumiej troski o dobro swoje i domowników. W ten codzienny wysiłek wpisana jest naturalnie wiara, która pozwala od Boga czerpać tę godną pochwały zaradność i piękno. Sceneria tej opowieści to żydowskie wesele. Według tradycji, niezamężne dziewczyny oczekują przed wejściem do domu panny młodej, by być świadkami nocy poślubnej nowożeńców. Mają potwierdzić dopełnienie ich wzajemnej miłości, której wyrazem jest również bliskość cielesna. Młode dziewice miały oświetlać również weselny orszak. Te więc, które nie miały ze sobą oliwy i opuściły dom panny młodej i nie uczestniczyły w najważniejszym momencie zaślubin. Nie były obecne w chwili dopełnienia miłości nowożeńców. Z tej perspektywy panny nieroztropne zawaliły na całej linii, zawiodły. Symbolika wesela rozciąga się na całe nasze życie, które naznaczone jest czuwaniem na to co ważne. Czy mam w sobie tę przedziwną siłę, dzięki której wytrzymam dziś presję by mieć coś „na już”? Głupie, czytając dosłownie, panny nie były gotowe by oczekiwać. Nie zaplanowały niczego. Poszły na zupełny spontan. Pan młody przyszedł o bardzo później porze. Była to północ, a więc dokładnie w środku nocy, gdy zmęczenie, senność i dekoncentracja są największe. Czuwanie w pośpiechu życia bywa rozrywające, męczące. Nie chcemy czekać. Boimy się takich sytuacji, których nie rozwiążemy na miejscu, nawet mając znajomości, pieniądze czy telefon pod ręką. Są rzeczy, na które przychodzi nam oczekiwać latami, a ich rozwiązanie może przyjść nagle, dlatego musimy być na to gotowi zawsze. Mało kto z nas tak właśnie patrzy na śmierć. Odwlekamy w nieskończoność nasze nawrócenie, naprawę relacji, przebaczenie, zmianę postępowania. Wiele ryzykujemy, bo jutro jest największym znakiem zapytania w naszej egzystencji. Czy w ogóle będzie? Czy kolejny dzień na zmianę będzie nam dany? 

W gotyckiej katedrze w Magdeburgu, znajdują się tzw. rajskie wrota. Jedno w bocznych wejść do świątyni, bogato zdobiono motywami z Biblii. Na straży tych wyjątkowych drzwi stoją bohaterki przypowieści, 10 panien, podzielonych na dwie grupy. Od razu rzuca się w oczy dojmujący kontrast między uśmiechem pierwszych a bólem tych drugich. Artysta ukazał panny z prawej strony, jako „oświecone”, pełne radości, spoglądające na siebie z poczuciem szczęścia. Co tym czasem widać po drugiej stronie? To łzy zawodu, rezygnacji. Kobiety nie roztropne mają lampy opuszczone w dół, są puste, wypalone. Nie mogą dać im światła. Jedna z nich zdaje się być otępiała, leniwa, jako senna. Inna jakby zerkała z wyrzutem na pozostałe. Po jakiej stronie jesteś? Odpowiedź nie jest wcale taka łatwa- prawda? Wielu z nas może odnaleźć swoją reprezentację po obu stronach rajskiej bramy. Ludzie, jakich mijamy na ulicach nie płoną wewnętrznie długo. Szybko rezygnują, są nietrwali w decyzjach, zmienni. Oliwa tymczasowości, jaką zabrali ze sobą na czuwanie życia, nie starczy na długo. Szybko znika z naczyń. Zanim wrócimy z zakupioną nową, okazuje się, że wiele już nas ominęło, wiele utraciliśmy bezpowrotnie. Są ludzie obok nas, których serca to wypalone do dna lampy, których nie chcą już napełniać. Nie czuwają, błędnie uważając siebie za światło w każdym mroku. Niektórzy już nie czekają, bo rozleniwił ich pozorny dobrostan, wolność i życiowy minimalizm. Wypalamy się niepowodzeniami, niemocą przełamania czegoś trudnego. Jak w piosence Maryli Rodowicz, sami słabi i krusi rzucamy się, biegniemy w ogień by mocniej żyć. Czuwanie panien nie jest pozorną stratą czasu. Jeśli uświadomimy sobie w że w Panu młodym przychodzi do nas miłość, to jego obecność zapewnia nam wszystko czego możemy tylko zapragnąć. Po śmierci okaże się, że tylko miłości na ziemi szukaliśmy, choć może nazywaliśmy ją różnie.

Oblubieniec jest światłem, które rozjaśni trud naszego czuwania, wielu godzin, może lat wiary w odnowę, przemianę. Gdy przyjdzie i wejdzie, odstawimy już nasze lampy. Podzielimy niewypowiedzianą radość szczęśliwych i mądrych panien. Wraz z nimi są ci, którzy odnaleźli Pana Młodego w chwilach cierpienia, samotności i bólu, gdy czuwać było wybitnie trudno. Oni nam potwierdzą, że było warto… 

ks. Adam Kiermut