Zejdź prędko…

Informacja pobrana z chcejezusa – Zejdź prędko…

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”. (Łk 19, 1-10)

Miasto odwiedzone przez Mistrza było miejscem wielu symboli. Historia, położenie, mentalność mieszkańców Jerycha i okolic składała się w niesamowity obraz. To właśnie miasto jak żadne inne było przez wieki przeciwstawiane Jerozolimie- sercu religii Izraela. O ile Jeruzalem to doświadczenie bliskości Boga, jego mocy i piękna to Jerycho można widzieć raczej jako przeciwny biegun. To miasto obłożone klątwą, które Bóg zakazał odbudowywać. Położone nieopodal Morza Martwego w dużej depresji wykracza znacznie poza wymiar geograficzny.
Archeolodzy są zdania, że to starożytne Jerycho okalał kiedyś podwójny mur; wewnętrzny o szerokości około 4 metrów oraz zewnętrzny o szerokości 2 metrów, szacowany na około 9 metrów wysokości. Z jednej strony mieszkańcy Jerycha są obrazem tego, jak człowiek potrafi się obwarować przed Bogiem podwójnym murem- niewiary i grzechu. Dlatego to sam Bóg podjął się walczyć za Izraelitów i dał im trąby, których dźwięk, po tygodniowej modlitwie, był tak potężny, że mury Jerycha się rozpadły.
Po wielu wiekach miasto odbudowano jednak nie przestało ono stanowić dla współczesnych Jezusowi esencji wszelkiego wyobcowania, wyłączenia i osamotnienia. Człowiek stanowi w tym pejzażu ważne ogniwo, które Jezus pragnie dotknąć… obecnością. Zacheusz jest zakompleksiony, zalękniony. Jego serce ma w sobie mur niewiary i grzechu. Czuje się źle pod wieloma względami- boli go wzrost, zawód, sumienie, tłum… lęka się swego tu i teraz. Jest niesamowicie niepewny o to co będzie. Ma w sobie jednak promyk nadziei. Jest ona bardzo dobrze określona. Zacheusz czeka na człowieka. Czeka na spotkanie, które go uleczy.
Głos Jezusa jest mocniejszy niż trąby wojsk Jozuego. Ten głos miłości dochodzi do poranionej duszy. Do przestraszonego i wycofanego serca dociera bardzo ważny przekaz- mimo mej wielowarstwowej niewiary i grzechu, Bóg mnie szuka i chce mnie zobaczyć. Wypatrzy mnie nawet wśród liści sykomory, w mroku zwątpienia, na dnie.
Mimo trudności z zaufaniem Zacheusz zdaje sobie sprawę z doniosłości chwili, w której to, co istotne, przechodzi obok niego. Widzi, że przychodzi do niego ktoś z innego świata. Pociąga go to. On pragnie lekko wychylić się spoza ścian paraliżującego lęku. Czasami jednak swoją duchową tęsknotę i pragnienie „Zacheusze” zakrywają przed innymi, a niekiedy i przed samym sobą.
Przemówić do Zacheusza może tylko ten, kto „zna jego imię” — zna jego tajemnicę. Ten, komu taki typ człowieka nie jest obcy, kto potrafi wczuć się w skomplikowane przyczyny jego nieśmiałości. (Tomasz Halik)
Ludzie, którzy najlepiej czują się pośród rozradowanego tłumu, z trudem rozumieją Zacheusza. Wygodniej jest przejść obojętnie, bo mamy swoje życie i cele. Takie podejście utrwala w speszonych duchowo ludziach możliwość przełomowego wydarzenia- spotkania miłości. Ta chwila zabierze ich z dławiącego i oskarżającego poczucia zamknięcia, alienacji i wyłączenia. Demony krążące nad twoim Jerychem mogą zniknąć. Wierzysz w to? Może pod pewnym względem czujesz się bliski Zacheuszowi. Może także czekasz na to na jednej z sykomor by usłyszeć w końcu swoje imię…

KS. Adam Kiermut