JESTEŚ KIMŚ WIĘCEJ, NIŻ PODDANYM.

Informacja pobrana z chcejezusa – JESTEŚ KIMŚ WIĘCEJ, NIŻ PODDANYM.

Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: ”Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym”. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: ”Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie”. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: ”To jest król żydowski”. Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: ”Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: ”Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. I dodał: ”Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedział: ”Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”. (Łk 23,35)

Co przychodzi ci na myśl gdy słyszysz słowo „król”? Sława, pieniądze, władza… czy o czymś zapomniałem? Cała sceneria jaką napotykamy na szczycie Golgoty zdaje się nas ogołocić z takich wyobrażeń. Czy widzisz Jezusa jako króla właśnie tu? Nie jest to takie łatwe. Nasz Mistrz prowadzi nas do niezwykłego pałacu, zasiada na nietypowym tronie, i korona na jego głowie nie przypomina cennego, wysadzanego drogimi kamieniami diademu. Wszystko tu wygląda inaczej. Blask władcy spowija jakaś niepojęta ciemność, poddani jakby zapomnieli całkowicie o swoim królu. Może dlatego napisano nad jego głową aż w trzech językach, że wbrew temu co widzą wszyscy Jezus jest królem…  Jest nim od początku jednak chwila jego narodzin wprowadziła nie mniejsze zakłopotanie i zamęt w sercach jego poddanych. Rozpoznają go biedni pasterze z marginesu społecznego, odnajdują go po znakach na niebie także pogańscy mędrcy z dalekiego wschodu. Gdy doliczymy to tego rodziców Jezusa to można, by rzecz, że na tym świecie Boga przyjmuje zaledwie nikła reprezentacja. Jednak to właśnie tego narodzonego na peryferiach dziecka boi się panicznie Herod, o nim prorokuje Symeon i Anna. 

Często jest tak, że wielkie sprawy naszego życia nie piszą się według naszego scenariusza. Nasz egoizm może zamknąć nas naprawdę, że większe szczęście może przyjść do nas gdy je przyjmiemy niż od początku wyreżyserujemy je jak w film. A nawet w nim zdarzają się przecież korekty. Królowanie Jezusa objawia polega na jego gotowości by własnym ciałem osłonić poddanych od śmierci, od zła i nieszczęść. To król idzie na przedzie wielkiego wojska tych, którzy walczą z grzechem, z nienawiścią, wojną, niesprawiedliwością. Walczy biorąc wszystko na siebie. Pokazuje nam, że tak kończy się rywalizacja o królowanie, jakie znamy z naszych ziemskich wyobrażeń. W nich przeciwnika się niszczy, ogranicza a w rezultacie zabija. Tak muszą robić ludzie, którzy jako obie strony każdego konfliktu są słabi. W porządku nieba, Bóg swoich przeciwników pragnie zbawić, darować nowe życie ponad to wszystko co było wcześniej. Dlatego Jezus woła z krzyża- Ojcze, Ty im przebacz, zapomnij im co robią, bo nie wiedzą, nie widzą co czynią! Ocal ich ze względu na moją miłość, na moją mękę. 

Wymowna jest scena, w której na wysokości głowy Jezusa znajdujemy… dwóch łotrów. Dwóch skazańców, którzy ponoszą karę za najcięższe przestępstwa. Jezus wchodzi między nich aby przeniknąć niejako do świata ubłoconego i zniszczonego grzechem. W rozumieniu ludzkim oni odchodzą przegrani, z hańbą wypisaną na czołach, skazani na niepamięć. Nie dla Jezusa. Dla niego nie są przegrani. Właśnie tu chce ich wydźwignąć, gdzie nikt nie jest w stanie ich znaleźć, gdzie nikt nie wierzy w cud. Znaleźć się pośród takich ludzi, co więcej pokochać ich, proponować im cokolwiek, zbliżyć się do ich poziomu… to szczyt tego co człowiek może uczynić. Dla Boga jednak to normalność. Właśnie tak widzi i realizuje królowanie Bóg, który do końca znienawidzony zna sens swej misji i czuje królewską godność, która każe mu zejść z areny tego świata jako ostatni. Chce być z odrzuconymi i pogubionymi, z tymi z którymi układ i relacja byłaby najmniej korzystna. Zbliża się do nich, by to oni mogli usłyszeć, że są dla kogoś ważni, że jest teraz z nimi ktoś sprawiedliwy, kto znalazł się w ich realiach jakby z przypadku. Nie był to przypadek. Przy Jezusie oni mogą umrzeć jak ludzie, bo są nimi choćby dla jednej osoby. 

Gest Jezusa przypomina piękny film pt. „Chłopiec w pasiastej piżamie” opowiada losy przyjaźni, która rodzi się wbrew logice. Piękna relacja zawiązuje się w czasie drugiej wojny światowej między Niemcem a Żydem. Bruno był synem nazistowskiego oficera, który wychowywał się w pobliżu obozu zagłady. Tam bawiąc się poznał Szmula, chłopca osadzonego w łagrze, którego rodzice już nie żyli. Bawili się i rozmawiali przez metalową siatkę, każdą wolną chwilę Bruno poświęcał by wbrew propagandzie i nienawiści do Żydów móc spotkać się z dzieckiem w którym odkrył bratnią duszę. Przyjaźń prowadzi go do szalonej decyzji. Przebiera się w końcu w strój więźnia po czym wkrada się do obozu, by bawić się ze Szmulem. Niestety był to dzień przeznaczony na egzekucję więźniów, w tym osadzonych tam dzieci. Bruno i Szmul giną razem w komorze gazowej, trzymając się za ręce. Tak Bóg buduje przyjaźń z nami. On Król, nieśmiertelny Pan wieków chwyta nas za rękę- swoich poddanych, swoje dzieci, swoje największe szczęście. Jednak tych dłoni nie jest już w stanie rozerwać nawet śmierć.

ks. Kamil Dąbrowski