JAK OTWORZYĆ CZŁOWIEKA?

Informacja pobrana z chcejezusa – JAK OTWORZYĆ CZŁOWIEKA?

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: „Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.

(Mk 7, 31-37)

Jak otworzyć świat na Boga? Nie jest to niestety pytanie, które utraciło kiedykolwiek aktualność. Jezus nie od razu mówi o tym, że cały świat go pozna. Zna odpowiedni czas na wielkie słowa oraz wielkie czyny. Początek historii zbawienia utkany jest ze spotkań. Człowiek, który napotyka Boga w swej codzienności. On spogląda nam w oczy, dotyka nas i uzdrawia to co w nas słabe. On jest tym, który naprawdę ma środki ku temu by uczynić nas otwartymi. Czy poranek zmartwychwstania nie był tym wielkim „Effatha” wykrzyczanym w stronę całej ludzkości? Życie odblokowało nasze myślenie. Uwolniło w nas marzenia o tym, że dopiero obecność Boga czyni nas niepokonanymi. 

Po wielkim wydarzeniu, jakim były opóźnione igrzyska w Tokio, w tym samym mieście trwa paraolimpiada. Znacznie o niej ciszej w mediach, mało kto śledzi z zapartym tchem zmagania osób niepełnosprawnych. A może warto? Warto może spojrzeć na tych wyjątkowych sportowców, którzy zanim pojawili się na swoich arenach to już są prawdziwymi zwycięzcami. Oni wygrali życie, które wyrwali z niebytu. Zaprzeczyli odważnie myśleniu że niepełnosprawność to wyrok, definitywne zamknięcie sobie drogi do szczęścia. Zadziwiają mnie ludzie, którzy z każdym rzutem, pchnięciem, przebiegniętym metrem otwierają każdego z nas. Bóg jest w tych ciałach, które każdego dnia pokonują słabości i nie boją się walczyć. Wie o tym Piotrek Kosewicz, który zdobył złoty medal w rzucie dyskiem. Łzy radości oczyściły go z wieloletniej niemocy i zwątpienia. Inaczej by potoczyły się jego losy gdyby nie wiara. Jak sam wyznał: Bez wiary nie znalazłbym w sobie siły, żeby wytrenować się do poziomu pozwalającego myśleć o medalach. Zanim złoto olimpijskie zawisło na jego szyi, fotograf uwiecznił moment gdy sportowiec wyciągnął na wierzch dwa skórzane szkaplerze- jeden z Jezusem a drugi z Matką Bożą. 

Problemem świata jest to, że zostaliśmy rozpaleni tym wielkim marzeniem, jednak zapomnieliśmy o tym, który chce je dla nas spełnić. Obraz głuchoniemego, nie jest wcale tak rzadki, jakby mogło się zdawać na pierwszy rzut oka. Gdy popatrzysz na to jak ludzie ze sobą rozmawiają, jak wyglądają nasze codzienne spotkania trudno oprzeć się wrażeniu, że coraz bardziej kurczymy się i zwijamy. Nie mówimy, kiedy prawdą potrzebuje naszych ust, by przyjść na świat. Jesteśmy głusi, gdy ktoś obok nas płacze i prosi o pomoc. Trudno nam być ze sobą, gdy próbujemy wchodzić ze sobą w relacje, podejmować kontakty bez zatrzymania, bez dojrzenia tego kto do nas mówi i potrzebuje naszej obecności. 

Całą sprawę komplikuje człowiekowi uwiązanie w nasze duchowe słabości i wady. Pisał o tym już wiele wieków temu święty Augustyn. Kogoś kto jest uwikłany w grzech, doktor Kościoła określił jako incurvatus in se ipsum, co możemy tłumaczyć jako zamknięty, uwikłany w samego siebie, uwięziony, zabunkrowany w sobie niczym w grobie. Otwarty grób Jezusa pozostanie takim już do końca. Inaczej jest gdy wchodzimy w grzech przez drzwi lekko uchylone, przez które przejdziemy bez żadnej refleksji i wysiłku. Aby się wydobyć na zewnątrz często nie mamy już siły, bo klucz trzyma kto inny.

Bóg otwiera nas inaczej. Nauczyciel czyni wobec chorego kilka czynności, które mogą wydać się nam niezrozumiałe. Gdy przyprowadzono mu głuchoniemego on izoluje go od tłumu, zabiera go w miejsce gdzie mogą być sami. Najpierw dotyka jego ucha, dopiero po chwili uzdrawia też język. Gdy nie umiemy słuchać to nie będziemy mieć nic mądrego do powiedzenia. Potrzeba nam nieraz w życiu zamienić się w słuch, gdy nie chcemy Boga pomylić z nikim innym. 

To co czyni dalej Jezus może wydawać się nam co najmniej nie higieniczne. Co ma oznaczać ślina, której przy uzdrowieniu użył Mistrz? Nawet coś tak prostego może wykorzystać Bóg by nas uzdrowić. Lecz to tylko zewnętrzny znak. Ślina jest potrzebna nam po to by zainicjować proces trawienia. Jak tłumaczy święty Beda w swoim komentarzu, potrzeba nam właściwego smaku mądrości, słodyczy Bożego Słowa, by zacząć w końcu mówić językiem miłości. Jezus zanim uczynił cud spojrzał w niebo- tak mamy szukać prawdziwej mowy, która dotknie ludzkich serc, która przyniesie pokój światu.  

Ewangeliczny głuchoniemy, uzdrowiony miłością może nauczyć nas tego jak mówić nie tylko ustami ale sercem. 

Trzeba nam tej wyjątkowej umiejętności, bo zbyt wielu jest zdrowych, którzy nie potrafią słuchać ani mówić… 

ks. Adam Kiermut