Czy alkoholik może zostać świętym?

Informacja pobrana z chcejezusa – Czy alkoholik może zostać świętym?

Dziś trochę dłuższy wpis o pewnym mężczyźnie – nie z kart Biblii, ale który od 3 lat odgrywa ważną rolę w mojej modlitwie za innych. I choć nie poznałem go osobiście, to Jego historia życia stała mi się bardzo bliska i sprawiła, że zrozumiałem, że żaden błogosławiony albo święty nie był od samego początku idealny. Dziś chciałbym Wam przedstawić postać Matta Talbota – alkoholika, abstynenta i apostoła trzeźwości. Historia życia tego mężczyzny pokazuje nam, że każdy z nas może dokonywać niezwykłych rzeczy. Alkoholik z ponad 15 letnim, dziś jest kandydatem na świętego oraz orędownikiem tych wszystkich, którzy zmagają się z alkoholizmem. Matt niczym syn marnotrawny z przypowieści stanął przed Bogiem i przyznał „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Tobie i względem Ciebie”. 

Matt Talbot pochodził z wierzącej rodziny, jednakże czasy w których przyszło mu żyć sprawiły, iż Matt wraz z rodziną przeprowadzili się ze wsi do miasta. Ojciec miał stałą pracę, jednak rodzina żyła w ubóstwie gdyż większość pieniędzy było przepijanych przez ojca i rodzeństwo w okolicznych pubach. Matt w wieku 12 lat porzucił szkołę i rozpoczął swoją pierwszą pracę w firmie zajmującej się handlem winem i piwem. Charakter pracy, towarzystwo oraz fakt iż pracodawca płacił mu częściowo alkoholem sprawiało, iż Matt zaczął sięgać po alkohol coraz częściej i częściej, a w wieku 13 lat był już regularnym alkoholikiem. Nawet zmiana kolejnych miejsc pracy i zamieszkania, nie powstrzymały go przed piciem, a wręcz przeciwnie sięgał po coraz mocniejsze trunki. Nie raz posunął się do kradzieży, zastawiania rzeczy w lombardach tylko po to aby mieć pieniądze na alkohol. Przez 16 lat Matt nie przyniósł do domu, ani grosza zarobionych pieniędzy. Przez te wszystkie lata jego matka wiernie niczym św. Monika modliła się za syna, licząc iż kiedyś nadejdzie taki dzień w którym przestanie on pić. Sam Matt w tym czasie tylko z nawyku bywał na niedzielnej Mszy św., wychodząc do pracy czynił znak krzyża i co jakiś czas odmawiał „Zdrowaś Maryjo”. Gdy Matt miał 28 lat, po raz pierwszy od bardzo dawna wrócił do domu wcześniej niż zwykle – był całkowicie trzeźwy. Po ponad 16 latach życia w alkoholizmie przeżył duchowy kryzys i podjął decyzję o złożeniu kościelnych ślubów abstynencji. Matka doradziła mu by złożył śluby trzeźwości dopiero wtedy, gdy będzie w stanie dotrzymać przyrzeczenia. Matt dotrzymał słowa i jeszcze tego samego wieczoru na plebani, wyspowiadał się po raz pierwszy od wielu lat, a potem na ręce miejscowego księdza złożył przyrzeczenie, że przez trzy miesiące nie weźmie alkoholu do ust. Następnego dnia o godzinie 5 rano udał się na Mszę świętą do kościoła św. Franciszka Ksawerego i przyjął pierwszy raz od dłuższego czasu Komunię świętą. Od tego dnia zaczęło objawiać się w jego życiu działanie łaski Bożej. 

Wytrwanie w abstynencji było bardzo trudne, gdyż ojciec z braćmi oraz koledzy z pracy pili i namawiali go do wyjść na piwo. Matt po kilkunastu dniach zrozumiał, że sam nie da sobie rady wytrwać w trzeźwości więc postanowił, że swoją walkę o wytrwanie w abstynencji toczyć będzie przed Najświętszym Sakramentem. Codziennie rano uczestniczył we Mszy świętej, a po skończonej pracy odwiedzał jakiś odległy kościół, by tam z dala od pijanych znajomych modlić się o wytrwanie w trzeźwości. W ciągu trzech miesięcy Matt zbliżył się do Boga, a przebywanie w kościele dawało mu coraz więcej radości. Gdy upłynęły trzy miesiące, ponowił ślubowanie przedłużyć abstynencji na kolejne trzy, potem na dwanaście miesięcy i wreszcie przyrzekł nie pić alkoholu do końca swego życia. W tym czasie zaczął zgłębiać pisma różnych świętych, pisma papieży a to czego nie rozumiał zapisywał na kartkach i udawał się do znajomych księży po wyjaśnienie.

Matt swoje nawrócenie przeżył również w sposób bardzo praktyczny. Całkowicie zmienił otoczenie i znalazł nowych znajomych, którzy nie namawiali go do picia. Ustalił sobie ścisły porządek dnia: podzielił swój czas między pracę, modlitwę i czytanie pism natchnionych tak, żeby nie mieć czasu na wizyty w pubach. Nigdy nie nosił przy sobie pieniędzy, żeby nie ulec pokusie zatrzymania się gdzieś w drodze z pracy. Im bardziej zbliżał się do Pana Boga, tym bardziej doświadczał również wewnętrznej walki. Szatan upominał się o jego duszę wlewając w serce strach i zwątpienie, jednakże w tych chwilach jeszcze mocniej trzymał w dłoni różaniec i błagał o pomoc Maryje. Matt zrozumiał, iż skoro udało mu się wyrwać z alkoholizmu, postanowił wówczas że nie będzie więcej obrażał Pana Boga wulgarnym językiem i wzywaniem Imienia Bożego nadaremno. Aby sobie w tym pomóc, wpiął w widoczne miejsce na rękawie płaszcza dwie szpilki. Utworzył z nich znak krzyża, by przypominały o modlitwie i o tym, że Jezus cierpiał i umierał za niego na krzyżu. Podjął również kolejne postanowienie – zrezygnował z palenia. Podobnie jak rezygnacja z alkoholu, to przyrzeczenie było dla niego bardzo trudne, gdyż był namiętnym palaczem. Jednak znalazł siłę i odniósł kolejne zwycięstwo.

Im dłużej był trzeźwy, tym lepiej rozumiał, że powinien pokutować za grzechy młodości. Ciężko pracował, jadł i mało spał, a gdy już zmógł go sen to sypiał na gołych deskach tuląc do serca figurkę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Ważnym krokiem na drodze jego nawrócenia było konsekwentne naprawianie wyrządzonych w młodości krzywd. Odwiedzał wszystkie miejsca, w jakich kiedyś bywał i spłacał długi, jakie zaciągnął za czasów pijaństwa. Pieniądze, które mu zostawały po spłaceniu długu, rozdawał spotykanym biednym lub wysyłał na pomoc dla misjonarzy. Matt Talbot zmarł 7 czerwca 1925 roku w drodze do kościoła. W 1931 roku biskup Dublina, Edward Joseph Byrne, rozpoczął w 1931 roku proces informacyjny przed beatyfikacją. W 1975 roku – na pięćdziesięciolecie śmierci Matta Talbota – papież bł. Paweł VI ogłosił dekret o heroiczności jego cnót. 2006 r. w Irlandii ogłoszono go patronem mężczyzn i kobiet walczących z nałogiem alkoholizmu.

A teraz kilka słów ode mnie – w jaki sposób ten niepozorny Irlandczyk wkroczył w moje życie. Od 3 lat modlę się za jego wstawiennictwem za bliską mojej rodzinie osobę, która zmaga się z uzależnieniem od alkoholu od blisko 20 lat. W dniach od 1 do 9 sierpnia każdego roku odmawiam nowennę za wstawiennictwem Matta Talbota za tę osobę i inne bliskie mojemu sercu osoby uzależnione od alkoholu. Po blisko 3 latach modlitwy zaczynamy z Agnieszką dostrzegać nadzieję na pokonanie nałogu. Zauważyłem również że mam w swojej historii życia kilka miejsc zbieżnych – to właśnie modlitwa mojej mamy przez blisko 12 lat sprawiła że na nowo zacząłem szukać Boga i do niego wróciłem. Również w chwili nawrócenia postanowiłem zrezygnować z części znajomości, przebywania w miejscach gdzie spożywałem alkohol i gdzie zawsze znalazłem kompana do kieliszka. Tak jak Talbot, również i ja zmagam się z przeklinaniem i wzywaniem Imienia Boga nadaremnie. Życie Matta Talbota, pokazuje mi że każdy ma prawo pogubić się w życiu, wielokrotnie upadać – ale najważniejsze jest to czy się podniesiemy i jakie owoce wyda nasz powrót do życia. 

Maciek Arciszewski