Zdrowe i zatrute źródła.

Informacja pobrana z chcejezusa – Zdrowe i zatrute źródła.

Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: “Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem”. Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: “Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie“. (Łk 3, 15-16.21-22)

Nigdy nie zastanawiałem się nad tym dlaczego ta scena jest przez Łukasza opisana w tak nietypowy sposób, jakby nienaturalnie i zdawkowo. To krótka relacja znad Jordanu, w której dzieje się przecież coś cudownego. Tu otwiera się niebo. Z niego dobiega głos Boga. Ale kto go realnie słyszy? Kto widzi to przedziwne zjawisko? Najwidoczniej nie było to doświadczenie wszystkich, którzy oczekiwali na swoją kolej, by wejść do tej wody, która oznaczała dla nich oczyszczenie. Często łapię się na tym, że moje myślenie o wielu scenach Ewangelii przebiega podobnie jak w scenariusz filmu, naszpikowany efektami specjalnymi. Gdyby chrzest Jezusa miał być wyjątkowym wydarzeniem, to z pewnością stało by się coś „mocniejszego”, coś co podziałało, by na wyobraźnię zebranych. Wody Jordanu widziały już przecież w historii spektakularne zjawiska, których nie da się wytłumaczyć. Gdy Bóg objawiał swą chwałę i moc w dziejach Narodu Wybranego potrafił sprawić, że rzeka zatrzymywała swój bieg a nawet wyschła tam, gdzie Izraelici mieli przejść na drugi brzeg. Podobny cud wydarzył się gdy wielki prorok Eliasz uderzył w wody swym płaszczem, a one rozstąpiły się na obie strony. A teraz? Nad te same wody przychodzi Syn Boży, obiecany Mesjasz. I nic? Dlaczego wszyscy nie zostali upewnieni i utwierdzeni w tym, że mają  przed sobą potężnego Boga? 

Ktoś powiedział że Jezus Chrystus jest obiecanym i zapowiadanym królestwem, które nadeszło. Z tego punktu widzenia, aby rozwiązać zagadkę Jordanu musimy wejść niejako do wnętrza Jezusa, wniknąć tam gdzie on sam dyskretnie zaprasza. Ten subtelny głos dochodzi właśnie z tego środka, gdzie może nas doprowadzić tylko wiara. Taką głębię postaci wyjątkowego gościa, który stanął nad brzegiem rzeki pomaga mam dojrzeć sztuka wschodnich ikon. Bizantyjski obraz chrztu Jezusa ukazuje nam nagą postać Jezusa, po środku wód w otoczeniu Jana Chrzciciela oraz posłanych aniołów. Pierwsza iluzja jakiej ulegają nasze oczy to owa nagość człowieka znad Jordanu. W rzeczywistości przyodział on najpiękniejszą szatę. Mesjasz ma na sobie człowieczeństwo. To je teraz właśnie przyjmuje. Przedziwny jest również strumień rzeczny, po środku którego stoi ochrzczony. Od strony gdzie stoi Jan Chrzciciel widzimy śnięte ryby. Znak to tego, że po ten stronie woda jest zatruta! Za plecami Jezusa przepływa dorodna i zdrowa ryba. Nad skarpą po drugiej stronie czekają już aniołowie, by obwieścić cud oczyszczenia Jordanu. Ten cud można dostrzec okiem wiary. Zewnętrznie można byłoby odnieść wrażenie, że krewny Jana wszedł na chwilę do rzeki, która pozostała taka sama. Odtąd jednak nastąpiła radykalna zmiana.  

Leonardo da Vinci miał powiedzieć kiedyś: Woda, której dotykasz w rzece, jest ostatkiem tej, która przeszła, i początkiem tej, która przyjdzie; tak samo teraźniejszość. Choć zebrani widzieli tylko bezbarwną wstęgę płynącego Jordanu to wejście Jezusa w te konkretne wody sprawiły, że ten płynny grób naszego grzechu staje się odtąd źródłem życia. Ikona uwypukla nam prawdę, którą można zderzyć z największym z cudów jakim jest Eucharystia. Czy nie dzieje się w niej to że martwa materia chleba i wina staje się z miłości Chrystusa jego żywym ciałem i krwią? Widzimy to samo, czujemy smak, który sugeruje nam, że nic się na stało, jednak nie możemy poddać się jedynie ocenie zmysłów. Wiara prowadzi nas dalej! Zaprasza by wejść w głąb. 

Zatrzymajmy się nad tym przedziwnym sacrum źródła. Ten detal z bizantyjskiej sztuki nie daje mi spokoju. My naprawdę wchodzimy to wielu zatrutych źródeł, jednak nie mając w sobie mocy Boga, która mogłaby je przemienić. Zatrute są źródła naszych pragnień, myśli, słów i czynów. Grzech zatruł w coś z czego potrzebujemy czerpać. Scena znad Jordanu wskazuje wyraźnie, że my jedyne co jesteśmy w stanie uczynić to naszą słabością zanieczyścić krystalicznie czysty świat, jaki zostawił nam Stwórca. Jezus własnym ciałem stawia tamę tej niszczycielskiej sile, zatrzymuje bieg śmierci, w głąb naszego człowieczeństwa. Objawia się nam jako nasz Zbawca, który oczyści nas ostatecznie swoją krwią przelaną na krzyżu. 

Szatan nie może nic uczynić wobec tego aktu uzdrowienia wód. Jezus jest Życiem. To pierwsze uroczyste zwarcie z ciemnością, jakiego nie widzą na pierwszy rzut oka zebrani. Nie pojmuje tego do końca nawet sam Jan, który jest wyraźnie przerażony decyzją Jezusa o przyjęciu chrztu. Wchodząc swoim ludzkim ciałem, w te wody dokonuje przemiany wewnętrznej. Solidarność Boga z naszą słabością nie oznacza wcale tego, że został on przez nią wchłonięty. Ikona pokazuje nam całkowitą autonomię Jezusa wobec niszczycielskiego potopu śmierci a jednocześnie całkowitą solidarność z tymi, którzy sami nie mogą się uzdrowić, pijąc gorzkie wody z zainfekowanych źródeł. Dlaczego zatem scena chrztu nie realizuje iście hollywoodzkiej wersji wydarzeń?

Odpowiedź tkwi w spojrzeniu Jezusa, jakie przewija się w tysiącach dzieł sztuki. Niezmącona cisza tych oczu, jest jak spokojny bieg wody, która płynie w swoim tempie, pojąc, nawadniając i odnawiając wszystko co napotka po drodze. Cud naszej przemiany wewnętrznej dokonał się w każdym z nas. Chrzest sprawił, że zanurzyliśmy się w Chrystusie. Czy jeszcze o tym pamiętasz?

ks. Adam Kiermut