Odkurzanie miłości

Źródło: https://spotkaniamalzenskie.blogspot.com/2011/02/odkurzanie-miosci_15.html


v:* {behavior:url(#default#VML);}
o:* {behavior:url(#default#VML);}
w:* {behavior:url(#default#VML);}
.shape {behavior:url(#default#VML);}

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}
Lat temu 20 przyjaciele powiedzieli nam, że odbył się w Polsce pierwszy weekend Spotkań Małżeńskich i zachęcili nas do tego, byśmy pojechali na następny. A potem okazało się, że takich weekendów powinno być więcej, że trzeba na nowo opracować program i ktoś powinien to „pociągnąć”…


Michał Okoński: – Jak Kościół przygotowuje do małżeństwa?


Irena i Jerzy Grzybowscy: – Przygotowanie do małżeństwa powinno odbywać się przede wszystkim w rodzinie. I to nie jakimś pouczaniem, ale przykładem rodziców. Niestety, wiemy jaka jest rzeczywistość… Kultura masowa nie propaguje trwałego i szczęśliwego małżeństwa jako wzorca („jak coś nie gra, zawsze możesz się rozejść…”).

Kryzys małżeństwa jest faktem – wskazuje na to choćby liczba rozwodów. Stąd potrzeba tzw. „konferencji przedmałżeńskich”. Kościół próbuje prowadzić je najlepiej, jak potrafi, ale nie jest to łatwe. Niewątpliwie „kurs przedmałżeński” nie powinien być tylko suchym wykładem, którego się słucha i zalicza. Trzeba angażować „chodzących ze sobą”, dawać im możliwości własnej pracy. Na tym właśnie polega istota organizowanych przez nas tzw. Wieczorów dla Zakochanych. Ci, którzy przychodzą na Wieczory, rozmawiają ze sobą, a nie „odbębniają” coś, co traktują jako kościelną biurokrację. Wykład połączony jest z krótkimi świadectwami małżeństw ze stażem od lat 3 do 40, a reszta to dialog narzeczonych.

– O czym?


– Młodzi ludzie, rozmawiając, poznają siebie – takich, jacy są i jacy będą w nowych okolicznościach, które stanowi małżeństwo. To oczywiste, że się zmieniamy i często po zawarciu małżeństwa okazuje się, że tak naprawdę jesteśmy inni. Poza tym: warto poznać i polubić siebie samego – to jest punkt wyjścia do kochania drugiego człowieka. Trzeba ustalić, jaka jest wspólna hierarchia wartości: co ważniejsze – pomaganie innym czy tworzenie własnego domu, działalność społeczna, seks czy pieniądze? Czego oczekujemy od małżeństwa, także od współżycia intymnego? Jakie są różnice naszych domów rodzinnych, ich sytuacji, tradycji, tego, co z nich wynieśliśmy? A wreszcie: wiara w naszym życiu. To, że jesteśmy dla siebie nawzajem Bożym darem. Co to znaczy, że małżeństwo jest powołaniem, sakramentem; jaki jest sens słów przysięgi małżeńskiej? Trzeba o tym gadać teraz, bo im wcześniej, tym lepiej.


– Częsty zarzut wobec „kursów przedmałżeńskich” to skupienie się jedynie na tzw. naturalnej metodzie regulacji poczęć…


– To jest ważny temat, ale powinien być osadzony w kontekście całości więzi małżeńskiej. I to się zmienia: dziesięciokonferencyjny program przygotowania do małżeństwa w archidiecezji warszawskiej poświęca temu zagadnieniu tylko jedną konferencję (plus praktyczne zapoznanie z naturalnymi metodami w poradni). Na Wieczorach dla Zakochanych jest podobnie: przede wszystkim skupiamy się na tym, by młodzi potrafili rozmawiać ze sobą na tematy, o których w czasie „chodzenia” nie rozmawiają. Jednym z tematów tabu – o dziwo! – jest współżycie intymne. Inny temat, o którym nie ma rozmowy, to więź z Bogiem – modlitwa, życie duchowe itd. Często młodzi nie wiedzą, że o tym można i trzeba rozmawiać. Jakoś to funkcjonuje w życiu, ale bez wspólnej rozmowy.


Wieczory dla Zakochanych uczą także rozmowy o motywach, jakimi kierujemy się zawierając małżeństwo. O ile celem Spotkań Małżeńskich jest pogłębianie i odnawianie więzi męża i żony, m.in. poprzez odwoływanie się do uczuć – które łączyły małżonków na początku, a potem może trochę przygasły – o tyle na Wieczorach staramy się tę więź emocjonalną zracjonalizować. Nawet jeżeli okaże się, że w ich trakcie jakaś para odpadnie, uważamy to za sukces. Parę lat temu w Warszawie pewna para zniknęła, a po jakimś czasie dziewczyna pojawiła się ponownie, z innym chłopcem. Przypomniała się prowadzącym i wytłumaczyła, że tamto było „nie to”. Jeden rozwód mniej…


– Co jest potrzebne do prowadzenia takich spotkań? Siła, tkwiąca w waszym małżeństwie, trening terapeutyczny, wiedza teoretyczna?


– Przygotowanie teoretyczne na pewno jest bardzo ważne i potrzebne, ale przede wszystkim trzeba coś przeżyć. Wśród wielu osób współprowadzących Wieczory dla Zakochanych czy Spotkania Małżeńskie szczególnie wartościowi są ci, którzy przeżyli w swoim życiu trudności, konflikty, nawet myśli o rozwodzie albo kłopoty z wiarą. To, co mówią animatorzy w czasie weekendów, nie jest przecież propagandą sukcesu własnego małżeństwa. Trudności, które się przebyło, pokazują, że prowadzący także są normalnymi ludźmi, doświadczającymi trudności i braków. Uczestnicy mogą się wtedy utożsamić, nie ma tego dystansu między „mistrzami”, a „uczniami”.


– Jak się pomaga rozmawiać na tematy „intymne”?


– Świadectwem.


– Także z własnych przeżyć?


– Na tyle, ile prowadzący mogą i chcą. Wszystko dzieje się w wolności i miłości – to nasza zasada numer jeden. Granicę wyznacza zdolność do delikatnego mówienia o tym; tak, aby nie było to ekshibicjonizmem. Prowadzący – zawsze małżeństwo i ksiądz – powinni przede wszystkim inspirować parę do własnej rozmowy. To bardzo ważne – także istota Spotkań Małżeńskich polega na tym, że rozmowa toczy się tylko we dwoje. Weekend na Spotkaniach Małżeńskich składa się przede wszystkim z rozmów we własnym pokoju w domu rekolekcyjnym, w całkowitej intymności. Na Wieczory dla Zakochanych narzeczeni nie wyjeżdżają na weekend; spotkania prowadzone są w parafiach, ale zasada jest podobna: rozmawiać ze sobą.


– A jaka jest rola prowadzących?


– Staramy się te rozmowy inspirować. Na Spotkaniach Małżeńskich wychodzimy z założenia, że nie poruszymy wszystkich tematów, więc szczególną uwagę poświęcamy klimatowi i atmosferze tego „odkurzenia miłości”. Chcemy pomóc w odkryciu i pogłębieniu autentycznej miłości między małżonkami. Niektórzy uczestnicy nazywają weekendy programem pralki automatycznej z gotowaniem i wirowaniem. Inni –„pozytywnym remanentem życiowym”. Niektórzy mówią, że dyskretna atmosfera religijności pozwoliła im po latach powrócić do Boga i Kościoła. Dla wielu jest to początek trudnej drogi, ale już nie obok siebie, lecz razem. Dużą rolę odgrywa w tym umiejętność odróżniania uczuć od ocen, uczuć od postaw. Oczywiście, dzieje się to wobec różnych sytuacji życiowych.


– A konkretnie?


– Przypominam sobie wypowiedź jednej z uczestniczek Spotkań Małżeńskich jeszcze w latach 80., która powiedziała, że wszystko, co ją wówczas otaczało, było dla niej bardzo dużym obciążeniem psychicznym. Sytuacja w domu była napięta, ponosiła dużo porażek jako matka, czuła się osamotniona, nie akceptowała swojej roli, ani tego, co ją otacza. Jedną z wartości Spotkań Małżeńskich było – a powiedziała to 10 lat później – zrozumienie, jak ważne jest dzielenie się miłością na co dzień, drobnymi gestami radości, uśmiechem, przytuleniem; tym, czego zawsze mamy bardzo dużo w stosunku do naszych dzieci, a tak często skąpimy sobie nawzajem. Weekend – wyznała – stanowił bardzo wyraźny zakręt w jej życiu. Tyle można powiedzieć teraz, co do reszty – zapraszam na weekend.


– Co robić, żeby nie dać miłości wygasnąć; jak o nią dbać?


– My, w naszym małżeństwie, staramy się być na siebie wrażliwi. Próbujemy się zatrzymywać w naszym codziennym zagonieniu, by mieć dystans do siebie samych. To właśnie dały mi Spotkania: dystans do siebie samego i swoich reakcji. Czasem nasze spory – gdy patrzymy na nie z zewnątrz – są śmieszne. A to, co bardzo często nas dzieli, to po prostu niezrozumienie siebie. Próbujemy więc „dosłyszeć” siebie nawzajem. Bardziej dzielić się sobą, niż dyskutować. Jedną z bardziej powszechnych przyczyn konfliktów jest kwestia dominacji, w której druga strona nie jest w stanie dojść do głosu i wyrazić, co naprawdę myśli i przeżywa.


– Charakterystyczne, że nie mówicie o zewnętrznych zagrożeniach małżeństwa, jak np. pracoholizm…


– Bo one wszystkie – ucieczka do kolegów, do pracy – są odbiciem problemów wewnętrznych. Niektórzy sądzą, że łatwiej dogadać się, łatwiej realizować się w pracy, niż w rodzinie… Dochodzi tu wpływ przemian w Polsce: czasem to autentyczny lęk o rodzinę powoduje ogromne zaangażowanie w pracę. Mamy znajomego – 12 lat po ślubie, czwórka dzieci, w związku z czym żona nie pracuje, mieszkanie wynajmują, bo nie stać ich na kupno – którego nieobecność przez pięć dni w tygodniu nie bierze się z pracoholizmu, tylko z niepokoju o byt najbliższych.


– Czy przez te ostatnie parę lat zmieniły się problemy, z którymi macie do czynienia na Spotkaniach Małżeńskich?


– Chyba nie. Zmieniła się intensywność występowania pewnych zjawisk, pojawiło się bezrobocie, bardziej ujawnił się problem nadmiernego zaangażowania w pracę, więcej mówi się o alkoholu. Tyle że to nie musi być pochodna zmian społecznych, ale rozwoju Spotkań: o ile dawniej były to rekolekcje głównie dla inteligencji katolickiej, dla małżeństw dobrych, które chciały swoją więź pogłębić, to dziś przede wszystkim jesteśmy dla tych „źle się mających”. Przyjeżdża mnóstwo ludzi poranionych w wyniku braku własnych dzieci – to cała gałąź weekendów dla małżeństw bezdzietnych, przygotowujących się do adopcji. Odważyliśmy się po latach prób na rekolekcje dla związków niesakramentalnych. Przyjeżdżają ludzie związani z Anonimowymi Alkoholikami. Dziś te 150 małżeństw i 40 kapłanów, którzy uczestniczą w ruchu Spotkań Małżeńskich, organizuje kilkadziesiąt rekolekcji rocznie w całym kraju, co roku przewija się przez nie kilkaset par.


– Czy moglibyście sformułować „dekalog dobrego małżeństwa”?


– Po pierwsze: Bóg was kocha takimi, jakimi jesteście. W każdej trudnej sytuacji, tak jak potraficie, zwracajcie się do Niego.

Chrońcie życie. Nie ma tak trudnej sytuacji życiowej, z której przy wzajemnej dobrej woli nie dałoby się wyjść.
Rozmawiajcie ze sobą; prowadźcie dialog, który będzie pierwszeństwem słuchania przed mówieniem, dzielenia się sobą przed dyskutowaniem.
Nade wszystko starajcie się rozumieć siebie nawzajem, a nie osądzać. Słuchajcie także tego, czego czasem współmałżonek nie jest w stanie wypowiedzieć do końca. Pozwólcie mu nazwać to w sobie.
Nie myślcie, że wszystko już o sobie wiecie.
Bądźcie świadkami wiary i miłości dla waszych dzieci.
Nie jesteście na samotnej wyspie. Wasza więź nie jest obojętna społecznie. Warto rozejrzeć się dookoła i próbować dać coś z siebie innym.
Wasza miłość może się zawsze rozwijać. Na każdym etapie życia.

Z Ireną i Jerzym Grzybowskimi, krajowymi animatorami ruchu Spotkań Małżeńskich, rozmawiał Michał Okoński. Wywiad przeprowadzono pod koniec lat 90. XX w.