Święto Świętych Archaniołów

Informacja pobrana z bialystok.oaza.pl/dk – Święto Świętych Archaniołów

sculpture-2367720_1920Przełom września i października to w Kościele czas szczególnej pamięci o Aniołach i Archaniołach – dobrych duchach, stworzonych przez Boga z miłości i do miłości. Ich powołaniem jest nieustanne wielbienie Boga, którego oglądają „twarzą w Twarz”, a także spieszenie z pomocą ludziom i pełnienie innych, „specjalnych” misji, które Bóg im zleca.

Przyjrzyjmy się pokrótce trzem wielkim Duchom, które w służbie Boga uczyniły rzeczy szczególnie znaczące w historii zbawienia. Ich święto obchodzimy w Kościele 29 września.

Ich poczet otwiera św. Michał Archanioł.

Jego imię w języku hebrajskim znaczy Któż jak Bóg! Według chrześcijańskiej tradycji pochodzi ono z okrzyku, który ów duch miał wydać na widok zbuntowanego Lucyfera i jego popleczników, którzy wypowiedzieli Bogu posłuszeństwo.

W Biblii występuje jako dowódca hufców niebiańskich i opiekun Ludu Bożego, któremu Bóg powierza misje wymagające szczególnej mocy.

Jest patronem w walce z mocami ciemności, toteż to właśnie jego pomocy polecił przyzywać papież Leon XIII, układając modlitwę, którą należy odmawiać w intencji całego Kościoła:

„Święty Michale Archaniele, broń nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Książę niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen”

Warto przyzywać jego przyczyny zwłaszcza wówczas, gdy zło podsuwa nam różnego rodzaju pokusy, albo też gdy zaczyna rozwadniać przejrzysty ze swej natury przekaz Ewangelii tak, by w naszych oczach wybór Boga przestawał być czymś oczywistym.

Dobrze, gdy jego imię będzie naszym zawołaniem – któż jak Bóg?

Któż jak On godzien jest naszego zaufania, miłości i wynikającego z niej posłuszeństwa? Któż może nas tak, jak Bóg, uczynić szczęśliwymi?

Odpowiedź jest prosta – nikt. Gdy jednak zaczną nachodzić nas wątpliwości, należy czym prędzej wołać na pomoc dowódcę niebieskiego wojska. Zwycięskiego wojska.

Po Michale tradycja umiejscawia w poczcie Archaniołów św. Gabriela.

Jego imię można tłumaczyć na kilka sposobów: Bóg jest moją siłą, Mąż Boży, Wojownik Boży.

Na kartach Pisma Świętego występuje kilka razy. Za każdym razem jego misja polega na obwieszczeniu człowiekowi woli Bożej bądź jej wyjaśnieniu. Najbardziej znane zadanie, jakie Bóg powierzył temu Archaniołowi to zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie, że będzie Matką Syna Bożego.

„Duch Święty zstąpi na Ciebie i Moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi będzie nazwane Synem Bożym. (…) Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” – powiedział wówczas do niepozbawionej pytań Dziewicy z Nazaretu.

To Gabriela trzeba nam wzywać na pomoc, gdy wydaje się nam, że Boże oczekiwania przerastają nasze możliwości.

On wyjaśni nam – jak Maryi – że o to właśnie chodzi. Że potrzeba właśnie, by Moc Boża posłużyła się tym, co w nas najmniej okazałe, a Skarb Najwyższego spoczął w „naczyniach glinianych”.

Dlaczego? Aby oczywistym było, że to, co Bóg nieraz chce czynić z nami albo przez nas, nie pochodzi z nas, ale od Niego. By bez cienia wątpliwości można było przyznać, że to, co się dzieje na naszych oczach, jest „dziełem Bożym”.

Gabriel też chętnie przeprowadzi nas za rękę po ścieżkach naszej historii i pozwoli spojrzeć na nią raz jeszcze, Bożym wzrokiem. Ukaże, jak „wielkie rzeczy uczynił nam Wszechmocny”.

I przypomni na przyszłość, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego”.

Ostatni ze znanych z imienia Archaniołów to św. Rafał.

Jego imię głosi, że Bóg uzdrawia.

Znamy go przede wszystkim ze starotestamentowej Księgi Tobiasza, gdzie towarzyszy, przybierając ludzką postać, młodemu Tobiaszowi w jego wędrówce, broniąc go przed złem, uzdrawiając ze ślepoty jego ojca, a żonę Tobiasza, Sarę, wyzwala z mocy demona Asmodeusza, który pozabijał wszystkich jej mężów w noc poślubną.

Dziś, kiedy – jak napisał w jednym z listów pasterskich abp Edward Ozorowski – „Asmodeusz dalej zamiata ogonem”, niszcząc życie rodzinne i podważając katolickie zasady etyki małżeńskiej oraz dewaluując konieczność otaczania troską życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, pomoc Rafała Archanioła wydaje się być szczególnie potrzebna.

Warto wzywać go tyle razy, ile razy czujemy, że jakakolwiek niemoc czy niepowodzenie, którego doświadczamy, wydaje się mieć drugie, duchowe dno, a chorobie, na którą zapadliśmy, nie może zaradzić nawet najwybitniejszy lekarz.

Bo przecież Rapha’El – Bóg uzdrawia.

Szczególnie bliskie ludziom duchy, które Bóg przeznaczył do opieki nad nimi „na wszystkich ich drogach” to święci Aniołowie Stróżowie. Ich będziemy czcić 2 października.

Z całą pewnością więcej o nich nie wiemy, niż wiemy. Bez wątpienia także nasza relacja z nimi, dopóki żyjemy na ziemi, zawsze będzie naznaczona pewną nierównomiernością, bo przecież oni nie spuszczają nas z oka (oczywiście rozumianego metaforycznie) i „myślą” o nas nieustannie, a my ograniczamy często pamięć o nich do odmówionej raz na jakiś czas nauczonej przez katechetkę albo babcię rymowanej modlitwy „Aniele Boży, Stróżu mój…”

Nie sądzę jednak, by było to kiedykolwiek powodem do wyrzutu z ich strony – ich przyjaźń, którą nas obdarzają, jest doskonała i nastawiona w 100% altruistycznie.

Dopiero po śmierci dowiemy się, jak wiele im zawdzięczamy. Zaś w wieczności będziemy się wraz z nimi radować obecnością Boga przez całe wieki.

Tymczasem warto się im nieustannie powierzać. Ich opieka – czego dowodem są liczne świadectwa – nie ogranicza się przecież tylko do prowadzenia nas ku zbawieniu wiecznemu, ale także obejmuje ogromną i delikatną troskę o to, by droga do tego zbawienia prowadząca również nie była pozbawiona godnej dziecka Bożego jakości.

dk. Karol Godlewski