Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie.

Informacja pobrana z chcejezusa – Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie.

W świecie, w którym miarą wartości człowieka często jest to, ile ma pieniędzy w portfelu i w którym wiele rodzin z trudnością wiąże koniec z końcem, ubóstwo niezbyt dobrze się kojarzy. Jezusowi jednak nie chodzi tylko o ubóstwo materialne. Chodzi o postawę serca. Bogaty też może mieć serce ubogie, a czasami zdarza się tak, że ten, który ma niewiele, ma serce chciwe i skłonne do zagarniania wszystkiego dla siebie. Kim są w takim razie ubodzy w duchu?

1. Być ubogim jak Jezus
Jeśli chcemy zrozumieć, co to znaczy, trzeba spojrzeć na Tego, który w Błogosławieństwach ukrył swój portret, na Jezusa. Św. Paweł pisze, że On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (Flp 2, 6n). To jest coś niesamowitego: Bóg nieskończony, nieogarniony i wszechpotężny przyjął małe, kruche ludzkie ciało wraz ze wszystkimi jego ograniczeniami. Był znieważany, umęczony, poniósł śmierć na krzyżu. Ofiarował się. Dlaczego Jezus to zrobił, co Nim kierowało? Sam mówi o tym tak: Niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca (J 14, 31). A św. Paweł napisze jeszcze, że Jezus będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was swoim ubóstwem ubogacić (2 Kor 8, 9). To miłość była motywem działania Jezusa. Nie tylko miłość do człowieka, ale przede wszystkim Jego miłość do Ojca. Szczęściem Jezusa jest Jego relacja z Ojcem, nie to, co posiada jako Bóg. Jezus przyszedł na świat, by wprowadzić mnie i ciebie do tej relacji, by uczynić nas Bożymi dziećmi, dziedzicami Królestwa. Ubodzy w duchu są szczęśliwi, ponieważ oni mają w swoim sercu miejsce dla Boga, to relacja z Nim jest źródłem ich szczęścia i spełnienia, a nie to, co posiadają.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy, że ubóstwo zalecone w błogosławieństwach jest cnotą hojności, wzywa do przekazywania i dzielenia dóbr materialnych i duchowych, nie z przymusu, lecz z miłości, by obfitość jednych mogła zaradzać potrzebom drugich. Jest to bardzo ważny aspekt tego błogosławieństwa. Być ubogim jak Jezus to dawać. Dawać wszystko co mam, dawać swój czas, dawać siebie samego! Wszystkie moje talenty, zdolności nie są dla mnie samego, mam je po to, by się nimi dzielić, by zaradzać potrzebom braci, by im służyć, by moimi darami budować Kościół. Nie mogę ich traktować jako swojej własności, czegoś wyłącznie mojego, czym mogę się cieszyć w samotności. Bóg dał mi to, co mam, bym tym zarządzał, bym obracał i wychodził z tym do drugiego.

Pomyśl chwilę o twoich darach, zdolnościach, o tym, co masz. Co z tym robisz? Zatrzymujesz dla siebie? Czy raczej dajesz, dajesz i dajesz? Wszystkim bez wyjątku, nie tylko „godnym”, „zaufanym”, tym, których lubisz. Być hojnym jak Jezus, hojnym jak Ojciec – do tego nas Jezus zaprasza. On sam oddał nam wszystko, co miał.

2. Być ubogim jak dziecko
Ubóstwo duchowe wiąże się z ufnością i postawą dziecka. Ludzie ubodzy, tak jak dzieci, są zależni od innych. Dzieci dobrze wiedzą, że z czymś sobie nie poradzą i nie wahają się prosić o pomoc. Ubogi w duchu jest szczęśliwy, bo wie, że jest dzieckiem Bożym, że ma Ojca, który się o niego troszczy, nad wszystkim czuwa, do którego może się zwracać w potrzebie. Wie, że Bóg daje dobre dary swoim dzieciom, dlatego może prosić o wszystko. Nie oznacza to, że siedzi z założonymi rękami i czeka, aż mu wszystko spadnie z nieba. Ubogi pracuje, ale pracuje z radością, bez zamartwiania się. Robi to, co do niego należy, ale równocześnie całkowicie ufa Bogu, to w Nim pokłada nadzieję, nie w swoich wysiłkach, zdolnościach czy znajomościach. Bóg jest jego skałą, na której może bezpiecznie się oprzeć.

A w czym ty pokładasz nadzieje? Na czym się opierasz: na swojej pracy i wysiłku, czy na Bogu? Czy rzeczywiście ufasz Bogu jak najlepszemu Ojcu i jesteś przekonany, że On chce dla ciebie dobra?

3. Być wdzięcznym
Ubóstwo duchowe to życie w perspektywie wdzięczności. Wszystko, co mam, mam od Boga i to za darmo: życie, rodzinę, pracę, zdrowie, przyjaciół… Bóg dał nam to wszystko, a nawet więcej, dał nam to, co dla Niego było najcenniejsze: Bóg nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (Rz 8, 32). Ale my tak często żyjemy jak starszy syn z przypowieści o synu marnotrawnym, przekonani, że na łaskę Bożą musimy zapracować, odpowiednio dużo się modlić, nie grzeszyć, spełniać dobre uczynki itp. Tyle lat ci służę, a ty mi nie dałeś nawet koźlęcia! Starszy syn nie czuł się dziedzicem, nie czuł się synem, ale najemnikiem. Co na to odpowiada ojciec? Moje dziecko (…) wszystko moje do ciebie należy. (Por. Łk 15, 11nn) W Jezusie i dzięki Niemu wszystkie skarby Nieba są twoje. Bóg daje ci wszystko, co potrzebne, chce dać ci siebie samego. Duch Święty – Dar Ojca i Syna – jest największym Darem dla wierzących, w Nim jest pełnia wszystkich innych darów, On jest Królestwem Bożym w nas.

Czy zauważasz Boże dary? A może nie potrafisz dostrzec tego bogactwa, które jest w zasięgu twojej ręki? Czy zauważasz Tego, który jest Dawcą wszelkich darów? Czy umiesz okazać wdzięczność Bogu, ale też ludziom? Czy wierzysz, że Bóg da ci to, o co prosisz, jeśli to okaże się dobre dla ciebie, że da ci za darmo, dlatego, że cię kocha, bo jesteś Jego dzieckiem, czy może uważasz, że musisz to u Boga „kupić” swoimi modlitwami i wysiłkami?

s. Martyna Kułak CSA

Żródło zdjęcia – ubodzy w duchu