Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5)

Informacja pobrana z chcejezusa – Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię (Mt 5, 5)

Cichość dziś raczej niezbyt dobrze się kojarzy. Trzeba przecież być przebojowym, umieć się zareklamować, sprzedać swoje umiejętności, by nas zauważył nauczyciel, profesor, pracodawca czy jakaś inna ważna osobistość. Nie da się inaczej zrobić kariery. Dzisiaj liczy się to, na ile ktoś ma silne łokcie, by się przepchnąć na początek, zajść jak najwyżej. Cisi nie są w modzie, to przecież takie „sieroty życiowe”, nieudacznicy, którzy nie umieją zawalczyć o swoje, ani nie mają siły przebicia. A Jezus właśnie cichym błogosławi iobiecuje ziemię.
Co właściwie znaczy to słowo? Greckie <praeis> w Biblii Tysiąclecia zostało przetłumaczone jako „cisi”, w innych tłumaczeniach występuje w tym miejscu słowo „łagodni”, a nawet „potulni”. Łagodność nie jest czymś, co mamy sami z siebie, jest jednym z owoców Ducha Świętego (Ga 5,23). Jezus mówi o sobie: „uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, aznajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29). Dlatego tak jak zawsze na początku naszych rozważań popatrzmy na Jezusa.

Jezu cichy i pokornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego

Św. Maksymilian Kolbe powiedział, że „łagodność jest Boskim działaniem. Przemoc wypływa zwładzy, która czuje się zbyt słaba. Bóg nie ma potrzeby łamania ludzi, aby dominować. Łagodność Boga nie jest niczym innym jak Jego wszechmocą”.Taki jest nasz Bóg. Taki jest Jezus – delikatny, łagodny, pokorny. On nie musi nikomu udowadniać swojej potęgi i władzy. Nie chce nikogo zmuszać do wiary i nawrócenia, szanuje ludzką wolność. On zawsze proponuje, mówi: „jeśli chcesz”.
W Księdze Izajasza znajduje się bardzo wymowny obraz Mesjasza – Sługi Pańskiego: „Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku”(Iz 42,3). Krzyk jest wyrazem przemocy, próby dominacji, narzucania swojego zdania, przekonań. Jezus nie jest taki. On nie podnosi głosu, nie przemawia w gromach i błyskawicach. Nawet na modlitwie tak często trudno jest nam usłyszeć i rozpoznać Jego cichy głos. Jego obecność jest jak szmer łagodnego powiewu. Czasem można Go nie zauważyć. I Jezus na to pozwala. On pozwala na to, byś Go nie zauważył, nie usłyszał. Pozwala, bo szanuje twoją wolność, pragnie, byś to ty zapragnął Go szukać, słuchać. Zobacz, że Bóg mógłby ukazać się ludziom takim, jakim jest, zamanifestować swoją obecność, potęgę, piękno, wszechmoc. Nie byłoby człowieka na ziemi, który by się Nim nie zachwycił, który by nie uwierzył i Go nie pokochał. Ale On ukrywa się jak książę z bajki w postaci żebraka. Przyciąga do siebie człowieka więzami miłości. A miłość – jak napisze św. Franciszek Salezy – „nie zna zmuszanych ani niewolników, ale sprowadza każdą rzecz pod własne posłuszeństwo mocą tak delikatną, że jeśli nic nie jest tak silne jak miłość, to nic nie jest miłe jak jego moc”.
Najpełniej cichość Jezusa widzimy w godzinie Jego Męki. Znów czytamy u Izajasza: „Dręczono Go, lecz sam dał się gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich”(Iz 53,7). Jezus, Baranek, który gładzi grzechy świata, pozwolił by Go związano, opluwano, by z Niego szydzono, by Go ubiczowano, ukoronowano cierniem, pozwolił by zerwano z Niego szaty, by przybito Mu ręce i nogi do krzyża, by Go zabito. Jezus na to pozwolił, choć nie musiał, jest przecież Bogiem, mógł na prześladowców zesłać ogień z nieba… I mimo całej doznanej krzywdy, ogromnego bólu, którego doświadczył, nie było w Nim urazy, wrogości, pragnienia zemsty, a nawet żalu, pretensji czy rozgoryczenia. Na nienawiść odpowiedział miłością, na krzywdę – przebaczeniem, na zadany ból – cierpliwością, na znieważanie – milczeniem. Nie tak łatwo naśladować Jezusa… Dlatego św. Paweł wymienia łagodność wśród owoców Ducha Świętego. Gdy Duch Święty głęboko wpisze w twoje serce tożsamość umiłowanego syna, umiłowanej córki Boga Ojca, przestanie być dla ciebie większym problemem to, gdy ktoś cię skrzywdzi, wykorzysta, zrani, oczerni czy obrazi. Nikt i nic nie może cię pozbawić tej godności, którą masz, bycia dzieckiem Boga i dziedzicem Królestwa. Nikt i nic nie może cię odłączyć od Jego miłości. Gdy ta prawda będzie wpisana głęboko w twoje serce, nie będziesz odczuwać potrzeby dominacji, górowania nad innymi, potrzeby bycia lepszym od innych. Nie będzie we tobie pragnienia rywalizacji, stawiania ciągle na swoim, nie będziesz musiał walczyć z innymi ani rozpaczliwie się bronić, gdy głęboko doświadczysz, że dla Boga jesteś najważniejszy i przez Niego ukochany.
Czy dostrzegasz w sobie pragnienie dominacji, bycia zawsze górą, mówienia ostatniego zdania w każdej dyskusji? Jak reagujesz na krzywdę, której doświadczasz? Czy umiesz przebaczyć? Czy potrafisz odpowiedzieć dobrem na zło i błogosławić tych, którzy tobie źle życzą? A może jest w tobie przekonanie, że zło tego świata można i nawet trzeba zwalczać przy pomocy siły?

Pokorni posiądą ziemię i będą się rozkoszować wielkim pokojem (Ps 37, 11)

Przy rozważaniu tego błogosławieństwa nie można nie sięgnąć do Psalmu 37. Są w nim ukazane dwie postawy: ludzi bezbożnych (grzeszników, niesprawiedliwych) oraz pokornych (sprawiedliwych), którym Bóg kilkakrotnie obiecuje ziemię. Psalm daje konkretne wskazania, jaką postawę należy przyjąć wobec zła i niesprawiedliwości, których doświadczamy: „Miej ufność w Panu i postępuj dobrze”, „zachowaj wierność”; „raduj się w Panu”; „powierz Panu swą drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał”; „nie oburzaj się na tego, któremu szczęści się w drodze”; „zaprzestań gniewu, porzuć zapalczywość”. Psalm zapewnia również o wierności Boga, który osobiście staje w obronie tych, którzy Mu zaufali i nie pozwala, by w sądzie zapadł na nich wyrok skazujący, który nie opuszcza wnieszczęściu, który umacnia kroki człowieka i podtrzymuje upadających, który jest zbawieniem, ucieczką i wspomożycielem.
Obietnica ziemi pojawia się w tym psalmie aż pięć razy (wersety 9, 11, 22, 29 i 34). Dlaczego jest ona tak ważna? Czym jest ta obiecana przez Boga ziemia? O znaczeniu ziemi dla Izraela można pisać bardzo dużo, ale jest to ważne, dla zrozumienia sensu tej obietnicy. Ziemia przede wszystkim jest własnością Boga, to On jest jej Stwórcą, On ustanowił jej prawa, On jest jej Panem. Bóg uczynił człowieka, by mu tę ziemię powierzyć. Życie człowieka bardzo ściśle jest związane z ziemią. Bóg obiecał Abrahamowi ziemię Kanaan. Ta obietnica przez długi czas egipskiej niewoli podtrzymywała nadzieję wpokoleniach Izraela. Po długiej drodze przez pustynię Izrael otrzymał ziemię bez żadnego trudu (Joz 24,13), Jahwe sam ingerował podczas zdobywczej wojny, ziemia była Jego darem, znakiem Jego łaskawości i wyrazem przymierza. Ziemia i związane z nią dobra nieustannie przypominały Izraelowi miłość i wierność Boga. Kto posiada ziemię, posiada też Boga. Jahwe nie był już jedynie Bogiem pustyni, Kanaan stał się Jego rezydencją, ziemią świętą, bo uświęconą obecnością Boga. Izraelitom trudno było sobie wyobrazić, że Boga można czcić gdzieś indziej („Jakże możemy śpiewać pieśń Pańską wobcej krainie?”Ps 137,4). Ziemia została dana Izraelowi na własność, była ona jego dziedzictwem. Miała mu zapewnić dobrobyt, ale zakładając też wysiłek z jego strony. Praca jest prawem każdego i zapewnia Boże błogosławieństwo. Oprócz niej Izrael miał też inne zobowiązania, przede wszystkim miał on czcić Boga, składać Mu dziękczynienie, ale było też mnóstwo innych przepisów dotyczących ziemi (np. pozostawianie kłosów dla ubogich iwdów, rok szabatowy, który przypadał co 7 lat, awktórym ziemi nie wolno było uprawiać). Ale przyszedł czas, gdy naród, który cieszył się posiadaniem pięknego i urodzajnego kraju zapomniał, skąd przyszło to dobrodziejstwo. Bóg przez proroków nawoływał do nawrócenia iostrzegał, że usunie Izraela z ziemi, jeśli on dalej będzie tę ziemię zanieczyszczać kultem bożków. Izrael miał zatwardziałe serce, więc tak się właśnie stało. Został on wysiedlony z ziemi, ze swojego dziedzictwa. Wtedy znów Bóg daje obietnicę ziemi nowej (Iz 65, 17), na której osiądzie Reszta Izraela, ci którzy pozostali Bogu wierni i którzy tam właśnie będą Mu oddawać cześć. Ziemia ta już oznacza jakąś wyższą rzeczywistość, jednak jeszcze niedokładnie określoną. Ją właśnie posiądzie człowiek sprawiedliwy, pokładający całą swoją wiarę w Bogu. Lud Starego Przymierza wierzył obietnicom, aby wejść w posiadanie ziemi odpocznienia. Ta ziemia była tylko zapowiedzią przyszłego zbawienia. Teraz dopiero wkraczamy do prawdziwej ziemi, do Bożego Królestwa, do niebieskiego mieszkania, w którym przebywa Jezus zmartwychwstały, a którego przedsmak już posiadamy, do miejsca obietnicy, w którym będziemy oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie.
Taką ziemię obiecuje Jezus w trzecim błogosławieństwie. Wyrażenie „posiądą ziemię” oznacza dziedzictwo, coś co daje dziecku ojciec, nad czym dziecko samo się nie trudzi, o co nie musi się starać, bo trudzi się nad tym ojciec. Dziedzictwo jest darem. Bóg w osobie Jezusa się natrudził, nacierpiał, napracował. Łagodni, pokorni, ci, którzy ufają Panu, czyli podobni do Jezusa, umiłowanego Syna, są dziedzicami ziemi, dziedzicami Królestwa, dziedzicami zbawienia, dlatego, że są dziećmi Boga, a nie dlatego, że na to zasłużyli.
Czy pozwalasz Bogu, by On sam był twoim Obrońcą i Wspomożycielem, czy próbujesz radzić sobie sam? Czy żyjesz w perspektywie bycia dziedzicem Królestwa, czy próbujesz sobie na nie zasłużyć? W którą stronę są skierowane twoje oczy, czy wpatrujesz się w Niebo z nadzieją i ufnością, że tam masz mieszkanie (nie tracąc oczywiście kontaktu z ziemią, którą Bóg ci przecież powierzył), czy próbujesz z niepokojem zabezpieczyć sobie swój ziemski byt?

s. Martyna Kułak CSA

źródło zdjęcia